Wieczór zimowy, Aleksander Puszkin
Zamieć mgłami niebo kryje,
	Wichrów śnieżnych kłęby gna,
	To jak dziki zwierz zawyje,
	To jak małe dziecię łka.
	To ze strzechy nam słomianej
	Wyrwie z szumem kępę mchów,
	To jak pielgrzym zabłąkany
	W okieneczko stuknie znów.
	Bida z lichą tą chatynką!
	Ledwo się światełko ćmi.
	Czemóż, moja starowinko,
	W kątku tak przymilklaś mi?
	Czyś znużona tą zamiecią
	Zawodzącą głuchy tren,
	Czy miarowy turkot wrzecion
	W błogi cię pogrążył sen?
	Pijmy, wierna towarzyszko
	moich biednych młodych dni.
	Jak nie sięgnąć do kieliszka
	Kiedy w sercu smutek tkwi?
	Zanuć piosnkę o ptaszynie,
	Co za morzem gniazdo ma,
	Zanuć piosnkę o dziewczynie,
	Jak po wodę rankiem szła.
	Zamieć mgłami niebo kryje,
	Wichrów śnieżnych kłęby gna,
	To jak dziki zwierz zawyje,
	To jak małe dziecię łka.
	Więc wypijmy, starowinko,
	Przyjaciółko troski mej!
	Pijmy z żalu, gdzież to winko?
	Zaraz sercu będzie lżej.