Śmierć miłości potrzebna
jak sól ją utrwala
ukochani umarli są z nami już blisko
w śnie na palcach podchodzą 
czytamy ich listy 
dopiero po rozstaniu pamięta się wszystko
jak pachniał orzech 
suszona lawenda
jak wujek kochał ciotkę w pamiętniku
bawił dowcip o kuchni z widokiem na cmentarz 
spotkanie we dwoje nad wodą zieloną w milczeniu to jest wtedy gdy wstydzi się słowo
z pliszką siwą co podgląda na wysokich nóżkach
nad Narwią zwą ja starą panną młodą
Boga się nie udowadnia 
Boga się poznaje
po tym że serce pęka i świat nie ustaje
choćby wieś na której można pokochać króliki 
życie miłość umniejsza znieważa odbiera
śmierć ocala na zawsze i teraz.
ks. Jan Twardowski Z plszką siwą