Zmarł profesor Zdzisław Jerzy Adamczyk

15 sierpnia zmarł prof. dr hab. Zdzisław Jerzy Adamczyk, jeden z najwybitniejszych polskich humanistów, historyk literatury, edytor wyznaczający najwyższe standardy sztuki wydawniczej, niezrównany badacz i znawca postaci i dzieła Stefana Żeromskiego, honorowy członek naszego Stowarzyszenia, otrzymał też Złotą Odznakę „Żeromszczaków”. W styczniu br. ukończył 88 lat.

Profesor urodził się w Suchedniowie. Po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Warszawskim, przez pewien czas pracował jako bibliotekarz w Radomiu. Z początkiem lat siedemdziesiątych związał się z Wyższą Szkołą Nauczycielską w Kielcach (obecnie Uniwersytet Jana Kochanowskiego), na której pełnił liczne funkcje, m.in. dziekana Wydziału Humanistycznego. Bardzo szybko naukowym warsztatem profesora bez reszty zawładnął Stefan Żeromski, któremu poświęcił liczne artykuły i publikacje książkowe o charakterze biograficznym bądź krytycznym, przede wszystkim zaś oddał mu pióro wytrawnego, nadzwyczaj skrupulatnego, edytora. Od 2011 roku sprawował kierownictwo Komitetu Redakcyjnego „Pism zebranych” Stefana Żeromskiego, monumentalnego wydawnictwa ukazującego się od dziesięcioleci, obejmującego nie tylko cały dorobek literacki autora „Przedwiośnia”, ale także jego publicystykę i spuściznę epistolograficzną.

Poznaliśmy się prawie pół wieku temu. Z biegiem czasu formalne zrazu kontakty naukowca i dziennikarza, z początkiem tego stulecia przerodziły się w zażyłość. Prowadziliśmy długie, choć niezbyt częste, rozmowy telefoniczne, których głównym tematem i bohaterem był pewien pisarz... Podobnie przebiegały nasze spotkania. Żadne kawiarnie etc., zawsze w domu. Rytm naszych widzeń wyznaczały obowiązki Zdzisława. W jego kalendarzu przyjętych zamówień zawsze widniało „coś w toku” i „coś, co czekało”. Artykuł do „Przeglądu Humanistycznego”, recenzja, to rzecz grubsza – kolejny tom do serii pism zebranych czy książka obiecana stołecznej oficynie. Kiedy już postawił pod tekstem ostatnią kropkę i wysłał go zleceniodawcy, dzwonił, że musimy się zobaczyć. Musimy! I zasiadaliśmy przy stole... Profesor składał meldunek, od czego się uwolnił, mówił, co go czeka. Zwierzał się z problemów i trudności, na jakie napotykał. Raz i drugi zwrócił się, abym przejrzał jego artykuł przed wysłaniem do redakcji. Uczynił mnie pierwszym czytelnikiem swej rewelacyjnej książki „Manipulacje i tajemnice. Zagadki późnej biografii Stefana Żeromskiego”, zanim ją oddał do druku.

Był tytanem pracy stawiającym przed sobą najwyższe wymagania. Za „naszych” czasów opracował i opublikował m.in. sześć solidnych tomów listów Żeromskiego, trzy zbiory publicystyki. Do niedawna kierował pracami przygotowującymi nowe, trzecie, pełne wydanie dzienników pisarza. Mocno to przeżywał. Dzienniki uważał za najważniejsze dzieło Żeromskiego. Odstąpił od tej pracy po wydaniu dwu tomów edycji obliczonej na siedem woluminów. Profesor przeszedł udar, który ograniczył jego sprawność. Od dawna zastanawiał się też nad powierzeniem dalszych prac nad dziennikami swemu zespołowi, aby zyskać czas na inne, niezwykle dla niego ważne, opracowania. Wielokrotnie zwierzał się przede mną, że chciałby jeszcze zrobić dwie rzeczy. Napisać biografię Żeromskiego, do której zebrał ogrom nieznanych materiałów, oraz swoje wspomnienia. Mówił, że już przysiada do kreślenia wspomnień, a tu go proszą, żeby przygotował krytyczne wydanie „Dziejów grzechu”. Bardzo się do tego zapalił. Powtarzał mi, że ta powieść wymaga nowego, odmiennego od zwyczajowo przyjętego, dość prostego, odczytania. Nie jest to bowiem, dowodził, tylko książka zawierająca pewną opowieść. To zwierciadło życia Żeromskiego. Był laureatem niezliczonych nagród i wyróżnień.

– Zaprzedałeś się panu Stefanowi – powiedziałem kiedyś.

– Tak – odparł. – To był mój świadomy, z głębokim wyrachowaniem, wybór.

Jerzy Daniel

 

Galeria: