W obiektywie

W Paśmie Posłowickim

Jak już niedawno pisałem, las Pasma Posłowickiego – od Stadionu po Kawetczyznę, Dyminy, Słowik, Białogon, to miejsce spacerów, wycieczek i wagarów uczniów chyba od początku istnienia naszej szkoły. Zobaczmy, co się tam kryje.

Jacek Jopowicz

 

Zbigniew Herbert ,,Las''

Ścieżka biegnie boso do lasu. W lesie jest dużo drzew, kukułka,

Jaś i Małgosia i inne małe zwierzątka. Tylko krasnoludków nie ma, bo wyszły. Jak się ściemni, sowa zamyka las dużym kluczem, bo jakby się tam zakradł kot, toby dopiero narobił szkody.

 

Pozdrowienia z Rozewia

Za nami ostatni weekend sierpnia. Wiele osób skorzystało z pięknych słonecznych dni i zaplanowało wakacyjny wyjazd. Ponieważ bycie Żeromszczakiem zobowiązuje szukaliśmy śladów naszego Patrona. Dziś w fotogalerii zdjęcia z Rozewia od Grażynki i Stanisława Szreków, które przesłali nam wraz z serdecznymi pozdrowieniami.

Dziękujemy.

 

 

Latarnia morska w Rozewiu nosi imię Stefana Żeromskiego, który w latach 1920 - 1924 odwiedzał Rozewie - zamieszkiwał podobno nawet w latarni. Na dziedzińcu znajduje się 

Pozdrowienia z Podlasia

Wakacyjne pozdrowienia z malowniczego Podlasia, regionu znanego z pięknych krajobrazów, dzikiej przyrody i bogatego dziedzictwa kulturowego przysłali nam Agnieszka i Krzysztof Zaremba.

Dziękujemy serdecznie.

Zapraszamy do obejrzenia fotorelacji z wyprawy.

 

 

"Truskawkowy"? Księżyc

Ostatnio media określają wszystkie pełnie Księżyca powołując się na stare nazwy z języka Indian Algonkinów z Ameryki Północnej (obecnie żyje ich ok. 1 tysiąca). I tak oto w czerwcu mamy Truskawkowy Księżyc (niby od ich pory zbioru truskawek). Jednak Indianie znali tylko poziomki. Truskawek znać nie mogli, bo te powstały z przypadkowego skrzyżowania dwóch rodzajów poziomek amerykańskich: wirginijskiej i peruwiańskiej w XVIII wieku we Francji.  Nowe uprawy rozeszły się bardzo powoli najpierw po Europie. Ciekawe, że słowo truskawka jest rdzennie polskie.

https://historykon.pl/jak-powstala-truskawka-historia/

Tymczasem nazwy czerwcowego Księżyca w pełni w krajach europejskich to od wieków Różany lub Miodowy.

Natomiast odcienie koloru Księżyca, jego wielkość i wysokość ponad horyzontem zależą od odległości od Ziemi, a te podczas trzech nocy pełni (tak, tak) są różne. Ostatnią pełnię poprzedził ciekawy kolorystycznie zachód Słońca.

Z sentymentem wspominam bardzo ciekawe lekcje astronomii w X klasie, które prowadził znakomity prof. Jan Wójcik.

Jacek Jopowicz

Nieco dziwne zachody słońca.

W maju, podczas zachodów, często odzwierciedlały się na niebie wydarzenia ziemskie – zamęt w polityce i zamęt w  pogodzie. Pojawiały się dziwne formy chmur, chmurek i niebywałe kształty zachodzącego słońca. Można było powtarzać za Marcinem Okoniewskim: „Zachód słońca wyglądał dziś, jakby wyszedł spod pędzla malarza, który wypił o jedną lampkę wina za dużo.” (Lato dni ostatnich).

Jacek Jopowicz

 

Zaśnieżone majowe Tatry

Chłodny, deszczowy maj w całej Polsce, a w Tatrach jeszcze zimniej i co trochę pada śnieg przykrywając ten pozostały z zimy oraz skały i kosodrzewinę. Tego świeżego nie jest dużo, bo przybywa około kilkanaście centymetrów, a w ciągu dnia, kiedy cieplej, poprzedni się topi. Chmury wiszą nisko  zakrywając przeważnie szczyty do połowy, często niżej, a czasem zniżają się do powierzchni stawów. Tak jest i w Zachodnich i w Wysokich Tatrach. Za to w niżej położonych dolinach zieleni się trawa i kwitną kwiaty.

Gdyby w 1892 roku opady trwały tak jeszcze w końcu maja, rozpaczałby Stefan Żeromski. Po raz pierwszy będąc w Zakopanem, od 25 kwietnia wyczekiwał, aż stopią się zimowe śniegi, by móc odbyć wycieczką do Morskiego Oka. Jak wiemy, wyruszył dopiero 13 czerwca, ale i tak z duszą na ramieniu, wspomagany przez przewodnika Jakuba Gąsienicę, („Gdyby nie on – już by Stefusiów mózg orłowie na Zawracie dziobali”.) musiał przejść Zawratowy Żleb po śniegu.

Nasz las

Las Pasma Posłowickiego – od Stadionu po Kawetczyznę, Dyminy, Słowik, Białogon. Miejsce spacerów, wycieczek i wagarów z czasów Dygasińskiego, Żeromskiego, Gajzlera, Hendlera, Jażdżyńskiego, Pierścińskiego, także i mojego rocznika, a zapewne jeszcze wcześniejszych i późniejszych, nazwijmy ich ogólnie, żeromszczaków.

Wystarczy wejść tam z którejkolwiek strony, by zanurzyć się w zieleni i świeżym powietrzu.

Jacek Jopowicz

 

         Jan Gajzler

    Kielce (fragment)

 

…O tajemnicze rozdoły

Karczówki, Wietrzni, Kadzielni,--

lasy Słowika, Dymin, Telegrafu!...

…gdzie żeśmy się zgubili, młodością weselni,

święte bractwo wagarów, ekstry i palanta?---

--rycerze śmiałych przygód i ślepego trafu,-

żeglarze snów czarownych…, cudnych lat majaki,

gdy się śniła wciąż nowa w fantazji Atlanta…

 

Co zobaczyłby Żeromski ze szczytu Radostowej?

Stefan Żeromski tak wspominał na stronach Puszczy Jodłowej drogę do  domu przez Radostową: „Jestem oto u jej podnóża w Leszczynach, w Mąchocicach, w Bęczkowie – jestem na pierwszym garbie, na drugim, na trzecim – jestem niedaleko wierzchołka - jestem na szczycie! Widzę już mój kres i mój cel: rodzinny dom. Schodzę z rozmachem w dół”.

A my wejdziemy na Radostową ścieżką od zachodu, od mieniących się wód Lubrzanki, bo przecież wszystkie drogi prowadzą… na szczyt. Z podejścia widać w prześwicie drugą „górę domową” zwaną dawniej Kamieniem, a teraz to Dąbrówka z Klonówką, całkowicie pokryte lasem. I na szczycie Radostowej wokół widać to samo – gęsty las. Ani rodzinnego domu Stefan by nie ujrzał, ani nie mógłby do niego swobodnie zbiec przez splątane krzewy i drzewa. Jedynie od strony południowej las kończy się po kilkudziesięciu metrach od szczytu.

Żeby rozejrzeć się wokół, trzeba wejść na sąsiednią Wymyśloną. Stąd mamy widoki niemal jak Żeromski z Radostowej: na Łysicę, Miejską. Psarską, Sieradowską, Bęczków, Krajno, Wilków, Ciekoty i oczywiście na wielką górę zieleni – Radostową.

Jacek Jopowicz

 

Strony

Subscribe to RSS - W obiektywie