JAN SAMSONOWICZ I JAN CZARNOCKI - WYBITNI BADACZE GÓR ŚWIĘTOKRZYSKICH

JAN SAMSONOWICZ I JAN CZARNOCKI -

WYBITNI BADACZE GÓR ŚWIĘTOKRZYSKICH

 

Kieleckie gimnazjum męskie w różnych okresach historycznych  poddawane było mniej lub bardziej intensywnej rusyfikacji,  ale w gronie uczniów i nauczycieli  zawsze istniało  bardzo silne środowisko patriotyczne, które  z całą mocą opierało się temu procederowi. Nie bez konsekwencji. Jedną z sankcji było skreślenie z listy  uczniów, w wyniku czego szkoła traciła bardzo wartościowych wychowanków.  

 

Tak stało się m.in. w 1905 roku, kiedy za udział w strajku szkolnym wielu uczniów musiało opuścić gimnazjum  z „wilczym biletem”.  Wśród nich  znaleźli się dwaj koledzy - siedemnastoletni wówczas Jan Samsonowicz i o rok młodszy Jan Czarnocki. Cztery lata w murach tej samej szkoły wystarczyły jednak, by między chłopcami wykształciły się silne przyjacielskie więzi, a także wspólne zainteresowania. 

 

Rozwojowi pasji  poznawczych sprzyjało grono wybitnych profesorów oraz  atmosfera panująca w szkole. Chociaż w gimnazjum nie działało kółko przyrodnicze, już na początku lat 60-tych XIX wieku tradycją szkoły były liczne „ekskursyje”,  podczas których „uczniowie bardzo wiele pomagali do zbogacenia gabinetów,  zbierając i ofiarowując dla nich owady, rośliny, skamieniałości. Latem, podczas rekreacyj  i wogle w czasie wolnym, spotkać można było wielu uczniów po polach,  górach i lasach, zbierających rośliny, owady, minerały. Każdy uczeń miał jakiś, a często dosyć bogaty, zbiór roślin, minerałów, owadów lub urządzał sobie małe laboratorium. Teoryja łączona z praktycznymi zajęciami, ułatwiała pojmowanie przedmiotu i pobudzała chęć i zapał do nauki” można przeczytać w książce „Szkoła Wyższa Realna w Kielcach”  Feliksa Rybarskiego.

.

A tak swoje szkolne wyprawy z nauczycielem mineralogii i „gieologii”  Hipolitem Święcickim opisał przyszły inżynier górniczy Włodzimierz Kondaki: „Na kilku parokonnych furmankach, zaopatrzeni w odpowiednią prowizyja, siedząc po kilku na wiązkach słomy, kilimkami przykrytej, wyjechaliśmy z miasta w porządku i cichości, eskortowani przez nauczycieli na ostatniej furmance we dwóch jadących. (…) Podówczas były tu prowadzone przez niejakiego Kłosowskiego bardzo głębokie i kosztowne poszukiwania  rud miedzi, i dla tego nauczyciel Święcicki postanowił skorzystać z okazyi i praktycznie zaznajomić młodzież z przedmiotem. (…)  Zwoławszy nas,  Święcicki oprowadzał swą rzeszę po starych zrobach dawnej kopalni, po sąsiednich wzgórzach, złożonych ze skał różnorodnych i na wyniosłym pagórku, gdzie dotąd jeszcze stoi kaplica, wykładał pod gołym niebem, teoryja osadzania się z wody morskiej różnych skał, teoryja podniesień i opadań  skorupy ziemskiej, oraz czynników, wytwarzających  rudy metaliczne, w łonie ziemi ukryte. Wykład trwał parę godzin. Zasłuchani, wiankiem otaczaliśmy nasze ukochanego prawdziwie profesora, i nie było znać uśmiechu na młodych  twarzach, z trudnością zazwyczaj  ulegających poważniejszej myśli. (…) Schodząc z góry milczeliśmy wszyscy, zadając od czasu do czasu szanownemu profesorowi pytania, w związku z treścią jego wykładu będące. Święcicki każdemu z anielską cierpliwością, przystając na spadkach, odpowiadał i powstałą wyjaśniał wątpliwość”.  

 

W niektórych opracowaniach można przeczytać, że Czarnocki i Samsonowicz uczyli się w „szkole rosyjskiej”, co jest chyba próbą zdeprecjonowania znaczenia czterech lat nauki w jej murach, tymczasem kieleckie gimnazjum zawsze im bardziej było rosyjskie, tym jeszcze bardziej było polskie, gdyż nasilanie  represji i zabiegów rusyfikacyjnych wywoływało jeszcze większy opór ze strony uczniów i nauczycieli. Gdyby w naszym gimnazjum i wielu innych "rosyjskich szkołach" tak się nie działo, nie mielibyśmy dziś wolnej Polski. 

 

Trudne czasy tworzą ludzi niezłomnych i skutecznych. W kieleckim gimnazjum ta zasada zadziałała z całą mocą.  Konieczność ciągłego pokonywania wielu przeciwności kształtowała w nauczycielach i uczniach takie cechy jak hart ducha, odwaga, chęć rozwoju, pęd do wiedzy czy upór w dążeniu do celu. Może dlatego, bez względu na czas spędzony w szkolnych  murach, liczni wychowankowie gimnazjum  dołączali w przyszłości do grona osób wybitnych, a  jeżeli nawet wykonywali oni zawody powszechne,  mieli silnie ukształtowaną potrzebę, by robić coś więcej ponad swoje rutynowe obowiązki - wielu z nich  nie szczędziło czasu, wiedzy czy energii, by coś zbadać, odkryć, udoskonalić, opisać  czy udokumentować, bo ta szkoła na zawsze dawała głód wiedzy i chęć uczynienia własnego życia  wartościowym i pełnym.

 

Po opuszczeniu gimnazjum Jan Czarnocki zapisał się do  Szkoły Handlowej w Kielcach,  natomiast Jan Samsonowicz robił eksternistyczną maturę w Petersburgu, ale młodzi przyjaciele  nie zrezygnowali z rozwoju  swoich  zainteresowań, głównie geologicznych. Z pewnością bardzo pomocny i inspirujący dla obu chłopców był udział Czarnockiego w pracach kółka przyrodniczego działającego w jego nowej szkole, ale  sprzyjało temu także położenie  naszego regionu.  Góry Świętokrzyskie były  terenem poszukiwania i wydobycia różnych złóż, w pobliżu pracowały kamieniołomy i wapienniki, a groty i skalne odsłonięcia przyciągały uwagę, skłaniały do poszukiwania odpowiedzi na pytanie, skąd wzięło się to  bogactwo form i kolorów.  W tamtych czasach  nie było odpowiednich map czy przewodników, więc eskapady młodych chłopców w nierozpoznane jeszcze Góry Świętokrzyskie  były niemałym wyzwaniem. 

 

W 1908 roku  młodzi pasjonaci geologii nawiązali  współpracę z kieleckim oddziałem Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego, w ramach którego podczas wycieczek zbierali próbki skał i skamieniałości,  robili szkice odsłonięć i opisy sytuacyjne, a pozyskane okazy geologiczne oraz archeologiczne  przekazywali do Muzeum Świętokrzyskiego. 

 

Wobec takich zainteresowań  wybór kierunku studiów był dla obu chłopców oczywisty,  z tym że Samsonowicz  wybrał się na studia geologiczne do  Petersburga, a Czarnocki zgłębiał tajniki  geologicznej wiedzy na Uniwersytetach: Lwowskim i Krakowskim.  W trakcie nauki obaj prowadzili badania geologiczne Gór Świętokrzyskich.

 

Po studiach drogi Samsonowicza i Czarnockiego znów się zbiegły - w podobnym czasie zostali asystentami w Zakładzie Geologii Uniwersytetu Warszawskiego, a w 1919 roku obaj przeszli do nowo utworzonego Państwowego Instytutu Geologicznego - Jan Samsonowicz pracował  tam jako redaktor  wydawnictw, a Jan Czarnocki został terenowym geologiem oraz kustoszem Muzeum, któremu sam dał początek, przekazując dla niego swoje geologiczne i archeologiczne zbiory. Mimo licznych obowiązków każdy z nich nadal prowadził  prace badawcze w Górach Świętokrzyskich. 

 

Jan Samsonowicz wraz z archeologiem Stefanem Krukowskim odkrył w 1923 roku neolityczną kopalnię jurajskich krzemieni pasiastych w Krzemionkach. O randze tego dokonania świadczy fakt, że w 2019 roku   Krzemionki Opatowskie wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Do licznych zasług Jana Samsonowicza należy zaliczyć także odkrycie złóż węgla, fosforytów i wielu minerałów,  opracowanie map geologicznych czy wydanie z Marianem Książkiewiczem  „Zarysu geologii polskiej” - pierwszego podręcznika geologii regionalnej Polski.

 

Jan Czarnocki zajął się geologią surowcową i stał się pionierem praktycznego zastosowania badań w gospodarce, łącząc umiejętnie prace rozpoznawcze z ekspertyzami na rzecz przemysłu. Wraz z Edmundem Massalskim organizował  w Kielcach Instytut Badań Regionalnych, razem opracowali też projekt utworzenia rezerwatu w Górach Świętokrzyskich. Czarnocki, podobnie jak Samsonowicz,  tworzył mapy geologiczne, był też autorem ponad stu opracowań naukowych  poświęconych w większości Górom Świętokrzyskim. W uznaniu zasług imię Jana Czarnockiego nosi m.in. Państwowy Instytut Geologiczny Oddział Świętokrzyski.

 Obaj geolodzy pisząc o górskim paśmie określanym wcześniej mianem Łysogór,  Gór Sandomierskich czy Gór Sandomiersko-Kieleckich  konsekwentnie używali we wszystkich swoich publikacjach terminu  Góry Świętokrzyskie Dzięki ich staraniom i determinacji  ostatecznie  uznano za  właściwą tę właśnie  nazwę, po raz pierwszy użytą w wierszu przez Wespazjana Kochowskiego:  

I mnie miłe Gór Świętokrzyskich knieje

Na których wiecznie list się zielenieje,

A z między inszych wyższa pięknym brakiem

Zbawiennym Pańskim uczczona jest znakiem.

 

Opracowała Jagoda Jóźwiak

Źródła:

 

 

Galeria: