Nie tylko w kamieniu zapisane
Magdalena Helis-Rzepka tekst, Andrzej Domoń zdjęcia
Nie tylko w kamieniu zapisane
Poniższy tekst jest próbą zapisania panującej, właściwie od początku istnienia szkoły, pamięci o tych, którzy ją współtworzyli i z którymi związane były przeżycia wielu pokoleń uczniów i nauczycieli. Ta pamięć to przecież jedna z istotnych okoliczności determinujących powstanie i charakter naszego stowarzyszenia.
Tuż za zwieńczonym katedrą kieleckim wzgórzem, po przeciwnej stronie ulicy Jana Pawła stoi gmach najstarszej kieleckiej szkoły, późniejszego liceum i gimnazjum im. Stefana Żeromskiego. Co można wyczytać z frontowej elewacji budynku? Na przykład to, że uczyli się tu: premier II Rzeczpospolitej, lekarz, legionista Sławoj Felicjan Składkowski, emigracyjny pisarz, więzień sowieckiego łagru, antykomunista Gustaw Herling Grudziński, Adolf Dygasiński-pisarz nieco starszy od Stefana Żeromskiego, któremu z kolei tablicę ufundowała w roku 1932 społeczność szkolna obierając go sobie następnie za patrona. Inna tablica informuje o dziejach samej szkoły-wylicza jej imiona na przestrzeni lat, poczynając od szkoły księży bartolomitów z 1727 roku. Wmurowali ją absolwenci liceum w czasie swojego, pierwszego po transformacji ustrojowej, wielkiego zjazdu w 1995 roku.
Obok, wciśnięty między szkolny gmach, a Seminarium Duchowne, stoi kościół pod wezwaniem Trójcy Świętej. Oddziela, a właściwie łączy, oba budynki. Uczniowie gimnazjum zawsze traktowali go jak swoje miejsce. W kruchcie kościoła kolejne informacje o tym świadczące, tablice przywołujące nauczycieli: polonistów, „języków starożytnych”, matematyków, przyrodników, prefektów i założyciela-biskupa Konstantego Felicjana Szaniawskiego. Inne upamiętniają uczniów walczących o wolność ojczyzny w powstaniu styczniowym, strajku szkolnym w 1905 roku, w czasie I wojny. Do nich nawiązuje tablica na budynku szkoły , przypominająca poniesione przez kielczan ofiary tajnego nauczania z czasów hitlerowskiej okupacji.
W 1962 roku szkoła otrzymała nowy budynek, po drugiej stronie Krakowskiej Rogatki, przy ulicy noszącej imię absolwenta szkoły, spiskowca i zesłańca, księdza Piotra Ściegiennego. Tradycja upamiętniania pozostała. Na frontonie widnieje herb nawiązujący symboliką do historycznego związku z Uniwersytetem Jagiellońskim ( Akademią Krakowską ), patronującym szkole w jej początkach w XVIII wieku. Przy głównym wejściu dwie tablice przypominające tragiczne wojenne i powojenne dzieje - pomordowanych w latach 1939-1956 wychowanków oraz dowódcę świętokrzyskiego, partyzanckiego oddziału, absolwenta Mariana Sołtysiaka „Barabasza”.
W holu przywołany został patron szkoły i jej dyrektorzy: Jan Strasz-pierwszy powojenny, zmuszony przez komunistyczne władze do odejścia ze stanowiska, Antoni Bieżanek, budowniczy nowej i na tamte lata nowoczesnej siedziby oraz długoletni jej gospodarz, dyrektor Zygmunt Pawełczyk, przez uczniów pieszczotliwie nazywany „Bąblem”. W pobliżu widnieje tablica poświęcona charyzmatycznej polonistce, Karolinie Pojawskiej. Wszystko jak w „starej” szkole.
O czym świadczą te zamknięte w kamieniu informacje? Być może są zjawiskiem typowym dla wielu wiekowych instytucji. Dla mnie jednak, to dowód silnego związku wychowańców, wychowanków, absolwentów, uczniów, bo tak w różnym czasie o sobie mówili, z miejscem, które ich kształtowało. Rzadko była to miłość pozbawiona zastrzeżeń. Czytając wspomnienia, często przetworzone w literackie zapisy, widzimy jak ważny był też sprzeciw wobec szkolnych rygorów, czy panującej oficjalnej ideologii. Wywołany w sposób niezamierzony przez kolejne władze - prawodawców zasad, obowiązków i poglądów - budził świadomość , rozwijał i hartował, bo wyrastał z potrzeby samej młodzieży. Widzimy jak czas kształtowania się charakterów i formowania umysłów cementował związki z wychowawcami, którzy potrafili tym potrzebom sprostać, budzić je i rozwijać. Jak wśród uczniów cementowały się wtedy przyjaźnie i koleżeństwo, budziło się świadome, aktywne uczestnictwo w toczących się wokół szkoły, a dotyczących kraju, wydarzeniach. Może to swoiste genius loci, atmosfera panująca w kolejnych murach, rodząca się w szkolnej społeczności?
Zapisy na tablicach mówią, że ceniono fachowość i przyjaźń wychowawców. Możemy przeczytać sformułowania :” wdzięczni uczniowie”, „ zasłużonemu przewodnikowi młodzieży” , „ pamięci i zasługom”, czy wyjaśnienie:” w czasie niewoli i prześladowań umacniał nas w wierze świętej, budził ducha polskiego i uczył kochać ojczyznę”. Zapisy mówią , że szanowano też tych spośród własnego grona, którzy angażowali się w walkę. Mówią o tym tablice poświęcone kolegom - uczestnikom powstania styczniowego i uczestnikom strajku szkolnego z 1905 roku. Ale są i imienne- Składkowskiego, Grudzińskiego, Sołtysiaka. Widać dumę z tych, którzy tworzyli kulturę - stąd tablice Dygasińskiego i Żeromskiego. Przyznawanie się do tych „starszych kolegów” kolejnych roczników - a obie przywołane tablice powstały z inicjatywy uczącej się w latach trzydziestych młodzieży- to czytelny przejaw żywej w szkole świadomości własnej tradycji. Z drugiej strony to też wyraz potrzeby utrwalenia pamięci o faktach i ludziach ważnych dla szkolnego środowiska danego czasu.
Kolejną sprawą są okoliczności powstawania tablic. To czas mniej lub bardziej powszechnych spotkań grup, klas, roczników, wielopokoleniowych zjazdów, na które ściągali wychowankowie dosłownie zewsząd , z całego świata. Tak silne są więzi przyjaźni i więzy ze szkołą. Nieistotne stają się wówczas różnice poglądów i osobistych wyborów. Tablice informują o spotkaniach w latach: 1902, 1905, 1924, 1995, 2001, aż po ostatnie z 2010 roku.
Tutaj można znaleźć powody, dla których po wielopokoleniowym zjeździe w 1995 roku, czterdzieści osób powołało do istnienia Stowarzyszenie Absolwentów Liceum im. Stefana Żeromskiego w Kielcach pod nazwą „Żeromszczacy” , organizację społeczną i całkowicie dobrowolną. Postawione przed żeromszczakami cele, jasno określone w statucie, mówią o utrzymywaniu koleżeńskich więzi, trosce o szkołę i młodszych kolegów. Drugi, wielki zjazd przygotowany został w 2010 roku już przez Stowarzyszenie. Stał się okazją do odwiedzin szkoły, spotkań z nauczycielami, kolegami, okazją do poznania aktualnych uczniów, zabawy w czasie wielkiego balu, tradycyjnego przywoływania przeszłości, ale i wyrażenia troski o przyszłość. Szkole wciąż brakuje sportowej hali, budynek wymaga modernizacji na miarę potrzeb XXI wieku. Odbyły się więc architektoniczne konkursy, powstały modernizacyjne projekty, rozpoczęliśmy rozmowy z włodarzami miasta. Próbowaliśmy swoimi działaniami: historycznymi i artystycznymi wystawami, publikacjami ( czterotomową, naukową monografią szkoły; almanachem -katalogiem wystawy plastycznej i almanachem literackim jednocześnie wydanym jako dzieło sztuki książki; księgą pamiątkową szkoły), otwartym dla mieszkańców miasta koncertem, przywołanymi sylwetkami absolwentów-Felicjana Sławoja Składkowskiego i Mariana Sołtysiaka, wydarzeniami turystyczno-sportowymi, takimi jak piesze rajdy czy rowerowy przejazd ulicami miasta przekonać mieszkańców i władze ,że warto dbać o swoją najstarszą, ale wciąż aktywną szkołę. Dbać o środowisko, które cały czas kształci i wychowuje wartościowych ludzi. Staraliśmy się pokazać, że dużo nas, że szkoła i miasto naszej młodości są w naszym życiu ważne.
W zjeździe streściły się właściwie założenia, cele i codzienna praktyka Stowarzyszenia. Do tej ostatniej należą skierowane do uczniów stypendia , wydawany przez nas uczniowski, literacki almanach „Żeromszczak”, a w listopadzie pamiętanie o wymagających renowacji zabytkowych nagrobkach na Cmentarzu Starym i kwestowanie na ich rzecz, odwiedzanie mogił profesorów szkoły i kolegów, uczestniczenie w kościele pod wezwaniem Trójcy św. w nabożeństwie odprawianym przez księży absolwentów w intencji wielu pokoleń żeromszczaków , wspólne obchodzenie 2 września imienin patrona szkoły w czasie tzw. Stefanek, wycieczki krajoznawcze i witanie nowego roku spotkaniem rozpoczynającym się koncertem w wykonaniu absolwentów lub uczniów.
Jak widać aktywność jest różna, jak różni są absolwenci. Wspólne jednak od lat jest jedno - poczucie więzi i sentyment do Szkoły.