Z Żeromskim na Łysicę
Łysica rozwinęła przed jadącym oddziałkiem żołnierzy swoją granatową delię, utkaną jasnymi kępami buków. Tam i sam wzbijały się ku górze powłóczyste smugi chmur jakoby duch żywy, idący w niebo ze świętych buków. Ciągnęły się blisko modre tumany między korami przedawnych jodeł, ukazując zdumionym oczom ich tytaniczne kolumny i rozpostarty ponad nimi czarny strop z koron wielkolasu.
Im bardziej się zbliżali do góry, tym bardziej pachniała knieja. Stanęła przed oczyma jej głębia wewnętrzna, jej gleba dziwna, pełna wypłukanych kamyków porosłych rdzą, rudzizną i zielonkawą pleśnią, jej pochyła górska ziemia, którą we władzę wzięły olbrzymie korzenie. . Naokoło stanęły odzimki jodłowe, pokryte barwą przybranego srebra. Z północnej strony zwisły na każdym kożuchy mchów twardych i suchych o barwie jaspisu, kosmate i potargane brody, a kłaki.
Stefan Żeromski Popioły
J.J.