Śniegu ubywa

Słońce świeci codziennie już od ponad tygodnia, ale mrozy całkiem sobie, bo nawet kilkunastostopniowe. Tymczasem śnieg nieustannie sublimuje (kto nie uciekał z fizyki, ten wie) i jest go coraz mniej. Rano podziwiamy oszronione gałązki, które potem stają się czarne. Około południa temperatura podnosi się nawet do zera i wtedy śnieg zaczyna lekko parować, miejscami troszkę się topi, aby w ciągu godziny znów zamarznąć nawet w lodowe koronki. Jacek Jopowicz