Poczet nauczycieli na 300.lecie szkoły. Antoni Gustaw Bem
ANTONI GUSTAW BEM nauczyciel języka polskiego, historii powszechnej i języków starożytnych w latach 1878 - 1888
DZIECIŃSTWO I EDUKACJA SZKOLNA
Antoni Gustaw Bem przyszedł na świat 4 czerwca 1848 roku w osiadłej w Lipsku inteligenckiej rodzinie z patriotycznymi tradycjami.
Ojciec Antoniego, Karol, poległ w powstaniu węgierskim w 1849 roku wspierając w walce naród, który, podobnie jak Polacy, pragnął utworzenia własnego państwa. Chłopca wychowywali dziadkowie i matka, Joanna Böhm z Krężelewskich.
Dziadek Bema, Maciej Krężelewski, prowadził w miasteczku aptekę, a jako ceniony magister farmacji pełnił także funkcję biegłego sądowego z zakresu chemii i toksykologii. Ten bardzo zajęty człowiek znajdował jeszcze czas, by angażować się w sprawy patriotyczne i społeczne. W latach trzydziestych XIX wieku był opiekunem szkoły elementarnej, na którą wynajmował połowę swojego domu. Pod jego dachem odbywały się także konspiracyjne zebrania starszyzny powstania styczniowego, na których bywał Dionizy Czachowski, a organizował je syn Leon - naczelniki powstańczy Lipska, natomiast w aptece Macieja prowadzono powstańczą kasę.
Działalność Krężelewskich wpisywała się w nurt narodowowyzwoleńczej aktywności różnych warstw społeczeństwa polskiego: aptekarzy, nauczycieli, urzędników, ale także, czeladników, subiektów, stróżów czy gospodyń domowych, co umożliwiało prowadzenie walk powstańczych na szerszą skalę. Zwykli obywatele rozmaitych profesji drukowali, kolportowali i rozlepiali ulotki, dostarczali tajną korespondencję, swoje domy udostępniali na punkty kontaktowe, skrytki czy miejsca zebrań, a w czasie powstania tworzyli w nich punkty opatrunkowe i udzielali schronienia walczącym, często narażając własne życie.
O tym, jak bardzo realne było to zagrożenie, przekonali się wujek i dziadek Bema - po wykryciu powstańczej kasy obu Krężelewskich aresztowano i osadzono w radomskim więzieniu. Leon został wykupiony przez matkę, dzięki czemu uniknął zsyłki na Sybir, natomiast 77-letni Maciej został zwolniony ze względu na podeszły wiek, ale więzienie opuścił bardzo schorowany i zmarł zaraz po uwolnieniu.
Sam Antoni raczej unikał sytuacji, które mogłyby go narazić na opresje. Prowadził w miarę bezpieczne życie, poświęcając je mozolnej pracy pedagogicznej i naukowej, a kontynuacja rodzinnych tradycji patriotycznych wyrażała się u niego w żarliwym krzewieniu rodzimej twórczości pisarskiej oraz w bezkompromisowej walce o czystość i poprawność polszczyzny.
Zanim jednak Bem stał się cenionym nauczycielem, krytykiem i historykiem literatury, przeszedł proces kształcenia, który najprawdopodobniej miał początek w jego rodzinnym domu.
W 1858 roku Bem rozpoczął edukację w Collegium Gostomianum w Sandomierzu, działającym wówczas jako powiatowe gimnazjum. Tam przeżył swoją pierwszą traumę szkolną. W tym czasie wizytatorem był wzięty dramaturg, pisarz i poeta Józef Korzeniowski. Każda jego wizyta stawiała całą szkołę na baczność, więc gdy inspektor wszedł do klasy i zapytał, „kim jest człowiek”, wystraszony Antek jednym tchem wyklepał, że „jest to stworzyciel nieba i ziemi i najwyższy pan wszystkich rzeczy”. Po chwili chłopiec zorientował się, że nie takiej odpowiedzi od niego oczekiwano i zalał się łzami. Wizytator został poinformowany, że uczeń wychowuje się bez ojca, więc podszedł do niego, uspokoił i poprosił o przetłumaczenie tekstu łacińskiego, co Antoni wykonał już bezbłędnie.
Korzeniowski nie zawsze bywał tak wyrozumiałym inspektorem, o czym świadczą jego interwencje w szkołach, w których Bem miał się pojawić w przyszłości.
Był to czas, gdy represje związane z powstaniem listopadowym dotknęły także oświatę. Program podporządkowano rygorystycznie polityce cara, wzmacniając rolę języka rosyjskiego czy przekłamując historię. Stosowano różne metody, żeby uczniów odciągnąć od spiskowania, m.in. obciążano ich nadmiernie różnymi obowiązkami, a także zaostrzono wymagania. Nauczycielom nakazano utrzymywanie bezwzględnej dyscypliny, a za niewywiązanie się z tego polecenia groziło natychmiastowe zwolnienie z pracy.
Młodzież gimnazjalna buntowała się przeciw tym represjom sabotując rozporządzenia władz. Pod wpływem narastających nastrojów patriotycznych coraz gorliwiej i coraz wymyślniej manifestowała swój sprzeciw wobec zniewolenia i rusyfikacyjnych zabiegów.
Gdy 2 marca 1861 roku miał się odbyć pogrzeb Pięciu Poległych, uczniowie warszawskich szkół agitowali na prowincji, by w tym dniu przywdziać strój żałobny i odprawiać msze za zmarłych. Do apelu przyłączyły się nawet uczennice Instytutu Wychowania Panien w Puławach uważanego za najbardziej procarski i mimo sprzeciwu przełożonej same odprawiły nabożeństwo, a zakaz noszenia żałoby obeszły malując atramentem czarne pasy na rękach i szyi.
W wielu szkołach uczniowie odmawiali korzystania z podręczników kłamliwie przedstawiających historię Polski, w ramach protestu wyrywali kartki z książek i wykładali nimi podłogi, albo zamiast na lekcje historii, udawali się do kościoła na patriotyczne nabożeństwa. W Kaliszu młodzież wypchnęła za drzwi znienawidzonego inspektora, w Skierniewicach poturbowała na dworcu carskich policjantów, a w Lublinie robiła swoim prześladowcom tzw. ‚nieprzyjemności”, rzucając ziemniakami w okna przy dźwiękach kociej muzyki. W Kielcach także leciały szyby w oknach tych, którzy nawoływali do zaprzestania walki o niepodległość, a poloniście, który za wszelkie przejawy buntu wymierzał karę chłosty, uczniowie starszej klasy sprawili tęgie lanie. Gimnazjalna młodzież brała też udział w pracach konspiracyjnych i w patriotycznych manifestacjach.
Władze oświatowe próbowały eliminować takie zachowania wszelkimi dostępnymi środkami. Celem zaprowadzenia porządku, a także ukarania sprawców zajść, do różnych gimnazjów na terenie Polski udali się wysłannicy, wśród nich Józef Korzeniowski. W Radomiu inspektor nałożył bardzo surowe sankcje - wysłał dyrektora na bezterminowy urlop, rozwiązał niektóre oddziały szkolne, a uczniom pozwolił przystąpić po wakacjach do nauki dopiero po okazaniu zaświadczenia o właściwym sprawowaniu się.
W wyniku sankcji w szkołach dość szybko zapanował wzorowy porządek, więc gdy Korzeniowski dotarł do Kielc, sytuacja była już na tyle opanowana, że usunięto jedynie trzech głównych sprawców pobicia polonisty, który wymierzał uczniom kary chłosty.
Dopiero niepowodzenie Rosji w wojnie krymskiej spowodowało pewne ustępstwa caratu i zgodę na przeprowadzenie reform. Zniesiono niektóre ograniczenia stanowe, zwiększono ilość godzin języka polskiego i łaciny kosztem języka rosyjskiego, językiem wykładowym stał się język ojczysty, a grono pedagogiczne stanowili wówczas w większości dobrze wykształceni Polacy. W tym nieco lepszym czasie dla polskiej oświaty Antoni rozpoczął edukację na poziomie średnim.
Dzięki światłej kadrze nauczycielskiej Gimnazjum Męskiego w Radomiu Bem został rzetelnie przygotowany do studiów, które rozpoczął w 1866 roku w Szkole Głównej na Wydziale Historyczno-Filologicznym w Warszawie. Tam Antoni znów miał szczęście trafić na zacne grono uznanych profesorów mogących się poszczycić imponującym dorobkiem akademickim, więc gdy w 1870 roku ukończył studia, posiadał solidny warsztat filologiczny, który wykorzystywał potem owocnie w pracy pedagogicznej i naukowej.
ANTONI BEM NAUCZYCIEL
Po ukończeniu studiów Bem pozostał w Warszawie, próbując utrzymać się z korepetycji i pisania do stołecznych gazet. Zajęcia te nie przynosiły jednak wystarczającego dochodu i Antoni w 1973 roku zdecydował się przyjąć posadę nauczyciela w prywatnym pensjonacie Hermana Hallera w Kielcach. Miał nadzieję, że poza pracą pedagogiczną uda mu się zaspokoić także ambicje naukowe - wygłosił nawet wykład o Syrokomli, który ukazał się potem drukiem w Gazecie Kieleckiej, pisał też niezbyt obszerne artykuły do gazet. Powinności nauczyciela pochłaniały go jednak do tego stopnia, że pracy krytycznej poświęcał się tylko okazjonalnie, a jego publikacje miały charakter wyraźnie pedagogiczny. Bem czuł się przytłoczony nadmiarem obowiązków, tęsknił za znajomymi z Warszawy, brakowało mu kontaktów literackich, dyskusji, inspiracji, dlatego po pięciu latach pracy w pensjonacie postanowił ponownie spróbować szczęścia w stolicy.
Po przyjeździe do Warszawy w 1878 roku Bem złapał głęboki oddech i starał się wykorzystać możliwości rozwoju, jakie dawało duże miasto. Odnowił dawne kontakty, zadzierzgnął nowe, wykładał w prywatnych zakładach, rozpoczął tłumaczenie dzieła francuskiego historyka „Nowy Duch”, a także nawiązał stałą współpracę z „Nowinami” i „Przeglądem Tygodniowym”, jednak brak stabilizacji finansowej i niepewność jutra skłoniły go do przyjęcia rządowej posady w Męskim Gimnazjum w Kielcach. Tak Bem ponownie opuścił stolicę, ale tym razem aż na dziesięć lat.
Gdy Bem zaczynał swoją zawodową karierę w kieleckim pensjonacie, był nauczycielem jeszcze trochę zagubionym, przytłoczonym nadmiarem obowiązków i brakiem doświadczenia. W Męskim Gimnazjum przy profesorskim pulpicie stanął już człowiek zaprawiony w pracy pedagogicznej, do tego mający poczucie misji i wizję tego, co chce robić. A stało przed nim nie lada wyzwanie, gdyż po chwilowej odwilży władze carskie ponownie zaczęły stosować surowe represje, tym razem w odwecie za wzniecenie powstania styczniowego.
Od 1871 roku język polski nie był już obowiązkowy, a rok później w szkole zabroniono posługiwać się ojczystą mową. Nawet lekcje języka polskiego i przedmiotowe zeszyty musiały być prowadzone w języku rosyjskim - języku zaborcy.
Bem nie miał łatwego zadania, gdyż jego śmiałe zamierzenia daleko wykraczały poza to, na co zezwalały regulaminy i programy. Niekiedy żalił się swoim znajomym: "rola moja godna pożałowania dzisiaj — czuję co innego, a działać muszę co innego“.
Wszelkimi sposobami starał się omijać wprowadzone rygory, narażając się na gniew władz szkolnych. Po jednej z awantur z dyrektorem Woronkowem był nawet zagrożony dymisją. Sytuację tę tak opisał Żeromski: "Cośmy sobie nakpili z dyrektora gimnazjum, p. Woronkowa! Wczoraj przyszedł on na język polski. Wchodzi do klasy, rzuca futro swoje na katedrę, przed nos p. Bemowi; potem pyta się uczniów, czego się uczą z polskiego, i każe pokazać kajeta, w których mamy pisać literaturę po rosyjsku. Żaden z nas nie ma nic po rosyjsku – wszyscy po polsku. Rozwścieczony rzuca się do p. Bema i zaczyna mu wymyślać, że źle uczy, że on poda go do dymisji itd. Oto przyjemności profesora języka polskiego!"
Bem starał zainteresować uczniów swoim przedmiotem przede wszystkim poprzez ukazywanie piękna literatury tworzonej w mowie ojczystej. Zachęcał także do jak najczęstszego posługiwania się językiem polskim pilnując przy tym skrupulatnie, by był poprawnie używany.
O tym jak powiodła się ta misja świadczy wpis w Księdze Pamiątkowej Kielczan: "Na stanowisku nauczyciela języka polskiego w gimnazjum kieleckim Bem położył ogromne zasługi, ucząc młodzież mimo wszelkie zakazy i ogromną odpowiedzialność przed władzą nie tylko języka polskiego, ale również i dziejów literatury polskiej. Pokolenie, które kształciło się w Kielcach w latach od 1878—1888, jeśli zna język ojczysty, i to, śmiało rzec można, nie gorzej od tego szczęśliwego, które już korzystało z dobrodziejstw szkoły polskiej — zawdzięcza to wyłącznie Bemowi."
Antoni bardzo starannie przygotowywał się do wszystkich wykładów, wprowadzał w tajniki literatury, starał się głęboko ujmować temat, zdarzało się, że dyskutował z uczniami koncepcje swoich przyszłych prac. Często wykraczał nie tylko poza program, ale także poza możliwości młodego, niedostatecznie przygotowanego audytorium, starając się zmobilizować uczniów do stałego podnoszenia wydolności umysłowej oraz gotowości podejmowania śmiałych wyzwań twórczych i intelektualnych. Miało to ogromne znaczenie zwłaszcza w sytuacji, gdy mało ambitne i pełne błędów językowych "Wypisy polskie" Dubrawskiego postanowieniem kuratora stały się jedynym zalecanym podręcznikiem do nauki języka ojczystego. Żeromski ten fakt skwitował krótko: „Nędznicy, szelmy!“
Bem starał się nie tworzyć na lekcji relacji uczeń - uczony, nie chciał, by go biernie słuchano i potakiwano mu, ale jednocześnie nie tolerował żadnych zachowań, które mogłyby podważyć jego autorytet. Ten drobny i niepozorny człowiek ze strzępiastą bródką i żywą gestykulacją potrafił być nader surowy i wymagający, zdarzało się, że po przeczytaniu źle napisanego wypracowania nie był w stanie powściągnąć nerwów i ciskał zeszytem w przerażonego ucznia, ale gdy zaczynał wykładać, ujawniała się z całą mocą jego miłość do literatury, ogromna uczuciowość i młodzieńcza żywiołowość - mówił tak pięknie, tak porywająco, że wszyscy uczniowie słuchali go z zapartym tchem. Stefan Żeromski opisał jedną z takich lekcji: ".. (...) gdy począł deklamować Grób Agamemnona, łez nie mogłem już utrzymać i coś, jakby wielki kamień, jaki ciężar spadł mi z serca, gdy śród szyderstwa kolegów serdecznie, serdecznie zapłakałem..." Ci, którzy mieli szczęście uczestniczyć w lekcjach tego niezwykłego filologa twierdzili zgodnie, że stworzył on w Kielcach małą akademię przygotowującą wrażliwych, otwartych i myślących odbiorców literatury wysokiej.
BEM ODKRYWCA TALENTÓW
Ambicje Bema wykraczały daleko poza kształcenie odbiorców literatury, on dążył do tego, by uczniowie sami podejmowali próby pisarskie i notowali na początek własne przeżycia, spostrzeżenia, emocje, refleksje. „Dzienniczek taki będzie jakby stróżem każdego kroku, będzie rozwijał myśl i kiedyś w starości przedstawi obfity materiał do zaczerpnięcia i przypomnienia tysiąca faktów i szczęśliwych lat młodości” - zanotował skrupulatnie Stefan Żeromski, czyniąc wskazówki swojego mistrza zasadą i drogowskazem na początek pisarskiej drogi.
Gdy tylko Bem wypatrzył jakiś talent, roztaczał nad nim szczególną opiekę. Był wtedy dla adepta pisarskiego nie tylko nauczycielem, ale także mentorem i przyjacielem. Cierpliwie czytał i oceniał nie tylko zadane prace, ale także pisane w przypływie twórczej weny nieudolne dzieła początkujących literatów, w których potrafił jednak odnaleźć iskrę bożą. Dawał wtedy słowa zachęty i cenne wskazówki, cyzelował ten talent, polerował, usuwał zadry, korygował wady, a miejsca objęte gangreną z całą bezwzględnością wypalał. W zajęcie to angażował się do tego stopnia, że niekiedy nie był w stanie okiełznać emocji i powstrzymać się od ironizowania, a nawet złośliwości. Żeromski tak odbierał tego typu zachowania swojego nauczyciela: "Nie lubię tej jego uszczypliwości, docinków, sarkazmów, z których wieje jakaś stronniczość. [...] Dziś da mi radę, ale takim tonem ją wyrzecze, tyle wplecie w nią szyderskich ogólników, że mimo woli wierzyć muszę, że mówi to człowiek obcy szyderca".
Z reguły jednak uczniowie otrzymywali bardzo wyważone i celne recenzje, jak na przykład ta napisana dla Żeromskiego: „próbki wierszowane są słabymi bardzo — w powieści za to jesteś pan na właściwym gruncie, masz pan talent powieściopisarski”.
Żeromski był początkowo bezgranicznie i bezkrytycznie wpatrzony w swojego nauczyciela, w jego dziennikach można przeczytać taki opis mistrza: "Był pierwszorzędnym, wzorowym, nieskazitelnym stylistą, upartym krzewicielem polskości, dobroczyńcą duchowym. (...) Opuściłem się zupełnie w naukach, gdym usłyszał płody nieśmiertelnych mistrzów naszych, deklamowane przez ukochanego profesora. Cały poświęciłem się tym dwu tygodniowo godzinom, wyczekiwałem ich Bóg wie z jaką niecierpliwością – i cóż powiedzieć o tym, czym było każde słowo dla mnie, wyrzeczone przez p. Bema?! On był moim ideałem – wyrocznią.
Żeromski próbował podzielić się ze światem swoim uwielbieniem i nawet wysłał do Gazety Kieleckiej apoteozę Bema. Z redakcji nadeszła odpowiedź: "Poklask pański byłby szkodliwy. Są drapieżne sępy. Najtrwalsze pomniki buduje się w sercach słuchaczy “. I jeszcze jeden dowód fascynacji profesorem - gdy w jakimś momencie życia Stefka nadmiernie przygniotło egzystencjalne cierpienie i postanowił skończyć z sobą, spisał testament, w którym swoje kajety przekazywał... ukochanemu nauczycielowi. "(...) Bem, Bem — człowiek, dla którego nie mam słów dla wyrażenia uwielbienia, którego kocham! (...) ...kocham go, uwielbiam, jak profesora i jak przyjaciela, jak mi się w czasie moich odwiedzin nazywać pozwolił”.
Z czasem ta fascynacja zaczęła przemijać i Żeromski stawał się coraz bardziej krytyczny, zwłaszcza gdy wyjechał do Warszawy i zetknął się z nowymi ludźmi, odmiennymi poglądami oraz nowoczesnymi prądami umysłowymi i artystycznymi. Jego notatki w dzienniku stawały się coraz bardziej powściągliwe, a nawet nieprzychylne: "Pan Bem powiedział do jednego z moich znajomych, że z ochotą by nas „wydusił“. Pan Bem jest organicznikiem i — wołem roboczym (...)" .
Jeżeli Żeromski usiłował nie być aż tak krytyczny, to zdobywał się co najwyżej na pobłażliwy ton: "Smutny ten człowiek przegląda z listu... Gdzie jego dawna ironia? Radzi jak organicznik, ale nie po dawnemu. Znać tu uznane dawno zasady i niechęć do życia, to odstrychnięcie się od wszystkiego", albo z pewną czułością i współczuciem snuje wspomnienia: "Przeczytałem sobie Zarys wykładu mowy polskiej A. G. Bema. (...) Cały on, kochany mój Bem, wyjrzał znowu na mnie, ze strzępiatą brodą, w krótkich spodniach, z ruchami nerwowymi rąk... (...) Czy on się zmienił — czy ja jestem zarozumialcem? — Nie wiem..." Ale przecież to krytyczne spojrzenie Żeromskiego jest efektem pracy nikogo innego jak właśnie Bema, który na każdym kroku sprzeciwiał się bezmyślnej dydaktyce. To Bem właśnie starał się wykształcić ludzi rozumnych i samodzielnie myślących, nie stroniących od polemiki i refleksji, podchodzących do każdego problemu dogłębnie i wieloaspektowo, tak więc inne widzenie Bema z perspektywy czasu, będące wynikiem rozmaitych doświadczeń i przemyśleń jest - co może zabrzmi paradoksalnie - piękną laurką dla niego od najzdolniejszego ucznia.
Żeromski po latach różnie oceniał pewne poglądy i zachowania swojego nauczyciela, ale nigdy nie zmienił zdania w jednym - to Bemowi zawdzięczał, że został pisarzem.
ANTONI BEM - KRYTYK I HISTORYK LITERATURY
W życiu zawodowym Antoniego Bema dwie pasje toczyły zawsze walkę o prym w jego głowie i w sercu - krzewienie wśród uczniów literatury jako źródła pięknego umysłu i języka oraz krytyka literacka. W obu tych dziedzinach był aktywny do końca życia.
Bem pisał artykuły do "Gazety Kieleckiej", współpracował także z wieloma czasopismami jak "Tygodnik Ilustrowany", "Ateneum", "Biesiada Literacka", "Kraj", "Nowiny" czy "Przegląd Tygodniowy", ale publikował także w "Tygodniku Poznańskim" ukazującym się poza Cesarstwem Rosyjskim, a nawet w wychodzącej w Chicago "Zgodzie".
Był także autorem wielu podręczników, jak chociażby „Zarys wykładu mowy polskiej według wskazówek językoznawstwa porównawczego”, „Jak mówić po polsku czyli gramatyka polska w zarysie popularnym”, "Pisma krytyczne” czy bardzo poczytna i ceniona „Teoria poezji polskiej z przykładami w zarysie popularnym analityczno-dziejowym”
Krytyczna twórczość była różnie oceniana. Bem w czasach sobie współczesnych uchodził za czołową postać publicystyki, intelektualnie niezależną, potrafiącą podejść krytycznie nawet do uznanych autorytetów. Po jego śmierci, w miarę upływu lat, następowała polaryzacja tych opinii - niektórzy posiłkowali się „Teorią poezji” Bema jak książeczką do nabożeństwa, inni uważali go za krytyka, który „nie miał żywszego odczucia poezji”. Ale przecież sam Bem był człowiekiem wielkich skrajności i sprzeczności, co wyrażało się także w jego pracach. Metamorfozie ulegały także jego poglądy. Bem - nauczyciel był żarliwym krzewicielem literatury, który potrafił swoimi namiętnymi deklamacjami rozkochać uczniów w swoim przedmiocie, a Bem - recenzent jawił się jako „oschły w całej swej sumienności krytyk”. Jednak w zdecydowanej większości przypadków o Bemie pisano z uznaniem.
Jego sylwetkę nakreślił m.in. Aleksander Świętochowski: „łączył w swym umyśle dwie rzadkie i rzadko wiążące się cechy: ogromną ścisłość w dociekaniach i wywodach oraz nadzwyczajną dbałość o zewnętrzną ich szatę. Był nie suchym pedantem, ale drobiazgowym artystą. Błąd treści tyle go oburzał w innych i bolał w sobie, ile błąd w formie.”
Piotr Chmielowski, polski historyk literatury, tak scharakteryzował postać Bema: „Uczuciowość gwałtowna, łatwo przerzucająca się od miłości do nienawiści czy wstrętu, fantazja ruchliwa, niespokojna, do marzycielstwa i szukania nadzwyczajności skłonna, a przy tym delikatny smak estetyczny i bezwzględna szczerość w wypowiadaniu wrażeń i sądów znamionują jego działalność krytyczną. Pewien radykalizm uczuciowy, kapryśny w swych objawach, przeszkadzał Bemowi w spokojnej ocenie ludzi i rzeczy, chociaż śmiałość w wypowiadaniu tego, co za prawdę poczytywał, każe patrzeć pobłażliwie na te wybujałości i cenić je literacko wyżej niż niejeden mdły objaw drewnianego obiektywizmu.”
Krytycy Bema różnili się niekiedy w ocenie jego twórczości, ale w jednym wszyscy byli zgodni - ogrom pracy krytycznej, jaką ten utalentowany filolog wykonał z pasją i ogromnym znawstwem, zapewnił mu trwałe miejsce w historii literatury.
OSTATNI OKRES ŻYCIA
Z upływem lat Bem stawał się coraz bardziej nerwowy, gdyż z powodu wielu represji nie mógł osiągać pełnej satysfakcji z nauczycielskiej pracy. Był zmęczony i sfrustrowany tym, że ciągle musiał omijać rusyfikacyjne ograniczenia za pomocą różnych sztuczek i wybiegów. Na tym tle popadał często w konflikty z przełożonymi, którzy zaczęli czynić starania, by Bem nie wykładał literatury - w zamian powierzano mu naukę przekładu tekstów na język rosyjski, aż wreszcie pozostawiono jedynie przy łacinie i grece.
W domu Antoni także nie znajdował wytchnienia od problemów. Jego nadmierna uczuciowość, której nie mógł zaspokoić w nieudanym małżeństwie, szukała swojego ujścia w różnego rodzaju flirtach i romansach. Podanie w tym momencie bardziej pikantnych szczegółów może uatrakcyjniłoby nieco tę opowieść, ale skoro Żeromski, powiernik Bema od spraw sercowych, nie wyjawił ich w swoim dzienniku, to tu także nie zostaną one upublicznione. Przytoczę jedynie kilka powszechnie znanych faktów - stres w pracy i ciągłe kłótnie z histeryczną żoną spowodowały, że Bem coraz częściej topił smutki w alkoholu, co było zauważane i komentowane w pruderyjnym środowisku plotkarskim niewielkiego miasta, a gdy targana zazdrością Anna Bemowa próbowała otruć się siarką z zapałek, "ten niepoprawny uwodziciel i wolnomyśliciel” dostał się pod pręgierz opinii publicznej Klerykowa. Hej!... Biedny Bem, biedny Bem! Jak go tam opluto, oczerniono, oszkalowano, wyszydzono. Duchowieństwo... ksiądz kochany C. (ks. prefekt Teodor Czerwiński), katolickie calutkie Kielce, z senatem i plebejuszami. „Cynik, ateusz, wariat i... zbrodniarz, rzecz prosta“. At... nerwowiec! - pisał Żeromski z nutą gorzkiej ironii. Skandal skończył się dymisją Bema i jego wyjazdem z Kielc.
W 1888 roku Antoni kolejny raz przybył do Warszawy. Do końca swojego życia był aktywny intelektualnie, pisał podręczniki, publikował artykuły w czasopismach, zajmował się pracą pedagogiczną i krytyką literacką. Nauczał głównie w prywatnych zakładach, m.in. na słynnej pensji Jadwigi Sikorskiej.
Bem z czasem coraz bardziej podupadał na zdrowiu, bywał tak nerwowy, że podobno bały się go wszystkie pensjonarki. Mimo to korzystano z jego kunsztu pedagogicznego, gdyż dostrzegano i doceniano jego ogromne kompetencje. Bem nauczał aż do śmierci. Zmarł 15 kwietnia 1902 roku w Warszawie.
Antoni Bem pracował z pasją i z poczuciem wypełniania ważnej misji. Jego najzdolniejszym uczniem był bez wątpienia Stefan Żeromski, ale oddziaływanie tego wybitnego filologa miało znacznie szerszy zasięg, co bardzo trafnie ujął Zbigniew Żabicki:
"Byli zaś w tej generacji szkolnej dziesięciolecia 1878—1888 ludzie, których nazwiska wymownie świadczą o fermencie umysłowym, o żywej atmosferze intelektualnej, jaka musiała panować w murach kieleckiej uczelni. (...) a za nimi cała plejada czcigodnych zapewne sędziów, matematyków, lekarzy, inżynierów, których przywodzimy tu na pamięć nie po to, by podnosić chwałę Bema, ale by uprzytomnić, jak szeroki refleks posiadała jego działalność w kręgach inteligencji."
opracowała Jagoda Jóźwiak
________________________________________________
Zbigniew Żabicki: Krytyka pozytywisty: Kilka uwag o życiu i działalności krytycznoliterackiej Antoniego Gustawa Bema
Ewa Kula Działalność nauczycielska Antoniego Gustawa Bema (1848-1902) we wspomnieniach wychowanków. Mistrzostwo pedagogiczne czy osobiste?
Barbara Jędrychowska Wychowawca nauczyciel, mistrz. O potrzebie mądrości i cnoty. Redakcja naukowa
https://mojelipsko.info/antoni-gustaw-bem-lipski-nauczyciel-polskosci-172-rocznica-urodzin/
https://www.betalud.pl/lib/z6j18q/sz_dzienniki-kam670o1.pdf
http://sp-lipsko.szkolnastrona.pl/a,64,patron
https://mnki.pl/zeromski/pl/edukacja/cykl:_tego_dnia___/19_maja
Zdjęcia
1. Antoni Gustaw Bem https://pl.wikipedia.org/wiki/Antoni_Gustaw_Bem
2. Rynek w Lipsku https://echodnia.eu/radomskie/rynek-w-lipsku-na-archiwalnych-zdjeciach-zobacz-jak-sie-zmienial/ga/c15-15120303/zd/44728427
3. Grottger schronisko https://culture.pl/pl/dzielo/artur-grottger-schronisko-z-cyklu-polonia
4.Józef Korzeniowski https://lubimyczytac.pl/autor/24767/jozef-korzeniowski
5.Aleksander Lesser Pogrzeb Pięciu Poległych https://pl.wikipedia.org/wiki/Pięciu_poległych#/media/Plik:Burial_of_victims_of_Polish_patriotic_manifestations_in_Warsaw_1861.PNG
6. Gimnazjum Męskie w Radomiu http://www.retropedia.radom.pl/kolegium-pijarow/
7. Gimnazjum Męskie w Kielcach
9. syzyfowe prace https://sp8tomaszow.wikom.pl/wpis/e-seans-z-osemka-syzyfowe-prace
10. Notatka Żeromskiego w dzienniku http://www.repozytorium.uni.wroc.pl/Content/79792/PDF/7_Ewa_Kula_Dzialalnosc_nauczycielska_Antoniego_Gustawa_Bema_1848_1902_we_wspomnieniach_wychowankow.pd
11. Antoni Gustaw Bem http://mbc.cyfrowemazowsze.pl/dlibra/docmetadata?id=79339&from=publication
Tekst z kompletem zdjęć wewnątrz pod linkiem: https://