Spotkanie 50 lat po maturze z 1966 r.

Od czasów pokolenia Stefana Żeromskiego  wiedza o koleżeńskich zjazdach roczników jest  w środowisku absolwentów naszej szkoły dość duża. W czerwcu bieżącego, 2016 roku, spotkali się 50 lat po ukończeniu szkoły  absolwenci z maturalnego  rocznika 1966. Uczniowie czterech równoległych klas, bo tyle wówczas uczyło się w "Żeromskim",  przyjechali licznie z różnych stron kraju. Świętowali hucznie. Oto pierwsza część nadesłanej relacji:     Chwała wam, budowlańcy! Nowy (wówczas) budynek Liceum Żeromskiego, naprzeciwko stadionu, miał się zapełnić młodzieżą 1 września 1962 roku. Ale dzięki wam nie był w tym terminie gotowy, więc uczniowie czterech klas ósmych (tak się je nazywało, po siedmioklasowej podstawówce) rozpoczynających wtedy naukę w "Żeromskim" jeszcze przez kilka tygodni zaznali atmosfery starego gmaszyska o mrocznych salach i z dziedzińcem szkolnym opisywanym w "Syzyfowych pracach". Byliśmy ostatnim rocznikiem uczącym się, choć zaledwie przez kilka tygodni, w tamtym szacownym miejscu.

A skoro zaczęliśmy w 1962, to zakończyć wypadało w cztery lata później, czyli równo pół wieku temu. Wynika z tego rachunku, że i "nowy" budynek zdołał nabrać waloru szacowności, no i my też, niestety... Ale że kontakty dawnych koleżanek i kolegów wydają się wszystkim ujmować wieku, więc chętnych do spotkania się po latach było sporo.

Nie pierwsza to zresztą taka okazja. Dawna klasa XI A odbyła już kilka zjazdów przy pomniejszych jubileuszach, a wielu absolwentów z całego rocznika widywało się na spotkaniach organizowanych przez Stowarzyszenie Żeromszczaków. Na ostatnim  takim spotkaniu, we wrześniu 2015 roku, Andrzej Bieńkowski i Jacek Fronio z XI D oraz spora grupka z XI A rzuciła pomysł, by w następnym roku - w pięćdziesięciolecie matury - zebrali się byli uczniowie z wszystkich czterech ówczesnych klas jedenastych.

Utworzono komitet organizacyjny, do którego weszli: Izabela Marcinkowska  (dawniej Pęczkowska) i Joanna Lackorońska-Mółka z klasy A, Jadwiga Jędrzejkiewicz (Brodzińska) i Anna Kluźniak (Kowal) z B, Janusz Komorowski z C oraz Wojciech Kita z klasy D. Oprócz wszystkich zwyczajnych prac organizacyjnych bardzo ważnym i trudnym zadaniem było odszukanie koleżanek i kolegów, aktualizacja adresów zamieszkania, telefonów i maili, wreszcie przekonywanie nielicznych sceptyków. Dużą  pomocą były listy absolwentów zawarte w kolejnych wydaniach "Ksiąg pamiątkowych" szkoły oraz informacje na stronach internetowych Stowarzyszenia "Żeromszczacy". Cennych wskazówek i porad udzieliła nam Prezes tegoż stowarzyszenia,  Magda Helis-Rzepka. Stowarzyszenie przekazało też, dla rozdania wśród uczestników zjazdu, kilkadziesiąt egzemplarzy publikacji: historii "Żeromskiego", kroniki życia szkoły po 1945 roku, słownika biograficznego nauczycieli i wychowanków, a także wspomnień "Ze schowka pamięci", których autor, dr Maciej Andrzej Zarębski, jest absolwentem z r. 1960.

I wreszcie nadszedł ów dzień, czyli 11 czerwca 2016. Po spotkaniu i złożeniu kwiatów przed pomnikiem Patrona szkoły przenieśliśmy się do "Stangreta".  Szampan, indywidualne rozpoznawanie się i powitania, grupowe zdjęcia pamiątkowe, mowy oficjalne - tak się zaczęło. Alina Bielawska (klasa XI D) przedstawiła okolicznościowy utwór liryczno-humorystyczny. Wtórował jej Stanisław Janusz Komorowski (XI C), który nie tylko dał popis recytacji i śpiewu, ale też przeprowadził krótki quiz wiedzy o Kielcach. Bardzo miłą niespodzianką był okolicznościowy tomik wierszy Elżbiety Bieleckiej-Stefańskiej (klasa XI d), którym autorka obdarowała współuczestników zjazdu.

Były też tańce do muzyki pieczołowicie przygotowanej przez Annę Nowacką-Rzepę (klasa XI A), której wielu uczestników zjazdu dziękowało za świetny wybór utworów. Ale najważniejsze były rozmowy, rozmowy, rozmowy, po dwie osoby, po trzy, po cztery, w większych grupach, przy stołach zastawionych jadłem i trunkami, w kuluarach, na wolnym powietrzu...

Takie spotkanie to przede wszystkim wielkie wzruszenia. Pięćdziesiąt lat temu, podczas uroczystego pożegnania, dyrektor Pawełczyk mówił, że będziemy zawsze wracać do lat szkolnych. Pamiętam, co wtedy myślałem: że przecież wybieramy się na studia, tam dopiero będzie życie! A jednak "Bąbel" miał rację. Studia to był wspaniały okres, ale to szkoła średnia, ten przedziwny czas zawieszenia między dzieckiem a dorosłym, bycia w stadku i jednoczesnego wyrywania się indywidualności, naładował nas takimi emocjami, które każą nam z radością się spotykać i rozmawiać z ludźmi czasem niewidzianymi od kilkudziesięciu lat tak, jakbyśmy się rozstali poprzedniego dnia. Było wspaniale!

 

Wiesław Lipka

klasa XI A

Galeria: