Uczeń Gustaw Herling-Grudziński

  Wrzesień, pierwszy miesiąc nowego roku szkolnego, jest dobrym czasem na publikację tekstów ukazujących obecność szkoły w życiu i pamięci jej uczniów, absolwentów. Zaczynamy od artykułu dr Ireny Furnal Jak się uczył Gustaw Herling-Grudziński. ( Na zdjęciu pisarz, więzień gułagu, redaktor paryskiej Kultury, autor Innego świata, honorowy członek naszego stowarzyszenia Gustaw Herling Grudzinski w czasach gimnazjalnych). Publikujemy za zgodą autorki  obszerny fragment tekstu, który ukazał się w  w lipcowym numerze pisma Świętokrzyskie. Pełny tekst w wersji elektronicznej na stronie www.pisarze.pl.  Witryna publikuje też inne  interesujące materiały autorki dotyczące szkoły i obecności w niej Grudzińskiego. ( http://pisarze.pl/publicystyka/12098-irena-furnal-uczen-gustaw-herling.html,   http://pisarze.pl/publicystyka/12045-irena-furnal-szkola-gustawa.html):

W 1949 r. „Wiadomości” londyńskie skierowały do przebywających na emigracji pisarzy ankietę zatytułowaną Jak się uczyli współcześni pisarze polscy. Na pytanie: „Jak się Pan uczył w szkole średniej?” Gustaw Herling-Grudziński odpowiedział ze szczerością:

„Uczyłem się bardzo słabo. Poza klasą szóstą, w której moje świadectwo półroczne wyglądało mniej więcej przyzwoicie, potykałem się ciągle o matematykę i fizykę, nie znosiłem historii, uczonej systemem dat i tablic synchronicznych, posługiwałem się często brykami na lekcjach łaciny, daleko mi było do jakiego takiego opanowania niemieckiego. Jedynie na lekcjach polskiego uchodziłem za bezkonkurencyjnego prymusa”.

Konfrontacja tego wyznania z zachowanymi katalogami klasowymi potwierdza, że gimnazjalista Gustaw Herling (najczęściej tak go zapisywano w dzienniku lekcyjnym) był uczniem raczej miernym, ale w szczegółach niektóre z niepowodzeń szkolnych oraz sukcesów przedstawiają się nieco inaczej. Widocznie zawiodła pisarza pamięć, mimo że nie upłynęło wiele lat od czasu, gdy siedział w szkolnej ławie.

  Po przejściu z gimnazjum żydowskiego w klasie pierwszej miał kłopoty z adaptacją do nowego środowiska. Odbiło się to na marnych stopniach ze wszystkich prawie przedmiotów, także ze sprawowania:  trzykrotnie dobre, raz odpowiednie. Z czego te trudności wynikały, nie wiadomo, bo chyba nie  o to chodziło, że malcy byli narażeni na zaczepki wyrośniętych drugoroczniaków. I nie o to, że ósmoklasistom, których sala lekcyjna znajdowała się na wprost klasy pierwszaków, należało się kłaniać i zwracać do nich per „pan”. I raczej nie doświadczył przykrości z powodu pochodzenia, gdyż gimnazjum Reja słynęło z tolerancji, co zgodnie potwierdzało wielu uczniów z żydowskich rodzin. Choć to akurat nie jest pewne, ponieważ odczucie braku akceptacji przez otoczenie jest kwestią indywidualnej wrażliwości. Zmorą małego Gutka mogły być między innymi lekcje śpiewu, nie miał słuchu i nawet raz oberwał smyczkiem w ucho od krewkiego profesora Józefa Rosińskiego, który poza szkołą był organistą w katedrze i kapelmistrzem.

Galeria: