Poczet nauczycieli na 300.lecie szkoły.Ksiądz Teodor Czerwiński,nauczyciel z czasów Żeromskiego

Ksiądz Teodor Czerwiński nauczyciel religii i moralności w latach 1867 -  1889

DZIECIŃSTWO. Teodor Czerwiński przyszedł na świat  9  listopada 1841 roku. Źródła w internecie na ogół nie podają, gdzie ten fakt miał miejsce, ale tego możemy dowiedzieć się  z pamiętnika, jaki Czerwiński napisał  jako 90-letni starzec.Tam odnotował, że urodził się w Ćmielowie, dawniej Śmielowem zwanym, który był starożytną osadą, o czym świadczą położone na mokradłach ruiny zamczyska zniszczonego przez Szwedów na początki XVIII wielu. Na kartach pamiętnika, który jest rozwinięciem notatki „pomieszczonej” w Gazecie Kieleckiej z okazji jubileuszu kapłańskiego autora, zostało spisanych wiele innych mniej lub bardziej ważnych faktów i przemyśleń. 

Niezbyt istotnym epizodem z życia Czerwińskiego była dziecięca przygoda, kiedy to Teoś wiedziony ciekawością  szukał skarbów na wysypisku  odpadów ćmielowskiej  fabryki  porcelany i pokaleczył się dotkliwie.  Jednak  to,  co stało się po powrocie do domu, miało już swoją wagę - zatroskana matka ukarała chłopca klapsem i zagroziła, że jeżeli będzie grzebał w śmieciach, to może umrzeć. Malec zapamiętał tę groźnie brzmiącą przestrogę, chociaż nie zdawał sobie sprawy, co ona dokładnie oznacza. Chłopiec zrozumiał, czym jest śmierć,  gdy mimo jego desperackich protestów trumienkę z ciałem siostrzyczki  wyniesiono z domu na cmentarz i pogrzebano.  

Mały Teodor był także świadkiem uroczystości pogrzebowych kobiety z sąsiedztwa, która ocknęła się w trumnie, gdy skropiono ją święconą wodą. Ksiądz wytłumaczył uciekającym w popłochu żałobnikom,  że nieboszczka była w letargu i dostała nową duszę, by opiekować się swoimi dziećmi. Te dwa fakty uświadamiające nieuchronny kres życia każdego człowieka były także końcem beztroskiego dzieciństwa. Gdy pewnego czerwcowego dnia  pięcioletni Teodor usłyszał dzwony kościelne  bijące przez pół godziny i został poinformowany, że to z powodu śmierci papieża, chłopiec  rozumiał już, co to oznacza.  Przy tej okazji dowiedział się także, że jest włoski kraj, gdzie jest Rzym, a w nim najważniejsza osoba dla katolickiego kościoła.

LATA SZKOLNE.  Pierwsze nauki Czerwiński pobierał w miejscowej szkole elementarnej, w której  były dwie sale i tylko jeden nauczyciel. W takich warunkach nauka mogła się odbywać wyłącznie przy dużym zdyscyplinowaniu i odpowiedniej organizacji zajęć. Gdy  w jednej klasie młodsze dzieci po cichu czytały  albo przyswajały jakiś materiał  na pamięć, w drugiej nauczyciel  robił wykład lub odpytywał starszych uczniów. Śpiew był wspólny,  tak jak wycieczki wiosną i jesienią, na których "objaśniano skład przyrody, tj. botanikę i zoologię". 

Obserwując swobodne zachowanie dzieci we współczesnej szkole wydaje się,  że dziś  taki sposób prowadzenia zajęć nie byłoby możliwy. Ale wówczas,  zdaniem Czerwińskiego, inna była karność i pilność dzieci w szkołach i w rodzinie. Z tych czasów mały Teodor zapamiętał jeszcze wojska rosyjskie powracające ze "wschodnią brawurą"  po stłumieniu powstania na Węgrzech. Przez Ćmielów ciągnęły piechota, artyleria, konnica i mnóstwo bawołów objuczonych zrabowanym mieniem, w tym beczkami pełnymi wina. Dla żołdaków urządzano  tańce i pijatyki trwające całą noc, "przyczem porywano i całowano dziewczęta, gdzie jaką i którą spostrzeżono".

Po ukończeniu szkoły elementarnej Teodora wysłano po nauki do Sandomierza. Tam miał szczęście spotkać dobrych nauczycieli, którzy „uczyli polskich zasad”. Tylko od rosyjskiego był "jedyny ruski człowiek w Sandomierzu". Jesienią 1855 roku wybuchła epidemia cholery, która w przeciągu kilku dni zabrała chłopcu oboje rodziców. Osieroconym dzieckiem i jego rodzeństwem zaopiekowali się stryjostwo,  ale z rekomendacji nauczycieli święta i wakacje Teodor spędzał w domach rodziców bogatych kolegów.

NAUKA W SEMINARIACH. Po zakończeniu  nauki w Sandomierzu Czerwiński pracował jako korepetytor w prywatnym domu,  gdzie mieszkał w pokoju razem z chłopcami, których uczył.  Z tego okresu najbardziej utkwiło mu w pamięci  jedno wydarzenie. Od dziecka lubił trafiać do celu, więc gdy lokaj zameldował mu, że przy dworze kręci  się zając, wybrał się na polowanie i powalił jednym strzałem młodego szaraka. Po chwili do jego świadomości dotarło, co zrobił i wtedy obiecał sobie,  że nigdy więcej nie pozbawi życia żadnego bożego stworzenia,  z wyjątkiem much.

W tym czasie w młodym mężczyźnie dojrzewało jeszcze jedno postanowienie-kontynuowanie nauki w seminarium duchownym, dlatego pracując  dokształcał się samodzielnie,  w czym pomagał mu nauczyciel z sandomierskiej szkoły, dostarczając odpowiednie książki. Gdy tylko zakończył się rok szkolny, Czerwiński pojechał do znajomego proboszcza w Ćmielowie, by ten pomógł mu dostać się do Filipinów w Studziannie. Ksiądz Kotkowski poddał  aspiranta próbie, „zrewidował„  jego głowę, nakazał też napisać życiorys po łacinie, po czym wysłał do zakonników list polecający. Gdy nadeszła pomyślna odpowiedź, Czerwiński wyprawił się do Studzianny.

U Filipinów znowu "cudowna Matka Boska miłościwie czuwała" nad Teodorem i po roku przygotowań był on już gotowy, by w 1860 roku wstąpić do seminarium w Kielcach.Tam Czerwiński musiał przejść przez egzaminy sprawdzające. W ich wyniku wydano  zalecenie, by alumn uczęszczał dodatkowo na kurs introdukcji, hermeneutyki i logiki pierwszego stopnia.

Gdy nadeszły wakacje, Teodor wyjechał do rodzinnego Ćmielowa. Tam wspomniany wcześniej ksiądz Kotkowski próbował namówić młodego kleryka do żywszego zainteresowania się polityką, ale Czerwiński nie był skłonny do współpracy, gdyż nie  podobały mu się  zwyczaje i sposób życia proboszcza. Dziwiły  go wiszące na ścianach plebanii portrety Napoleona III czy Garibaldiego, nie zgadzał się też z  wieloma poglądami księdza.  Czerwiński uważał, że jego zaangażowanie w sprawy narodowe powinno się przejawiać w głoszonym słowie bożym, czemu dał wyraz w wygłoszonym w zastępstwie patriotycznym kazaniu oraz  w mowie pogrzebowej  podczas pochówku patriotycznej działaczki. W wolnym czasie wolał skoncentrować się na opracowaniu tematów, które w seminarium  zadano alumnom na wakacje. Swoje zaangażowanie w politykę  ograniczył  do udziału w większych nabożeństwach narodowych na Świętym Krzyżu. 

By uniknąć dalszych nagabywań ze strony proboszcza Kotkowskiego Teodor  udał się na resztę wakacji do kolegi w Pierzchnicy, a tam próbowali  go  pozyskać powstańcy, którzy przybyli do miasteczka po prowiant. Czerwiński znów musiał się wymawiać różnymi sposobami, nie był on przecież zwolennikiem zbrojnych rozwiązań,  a wybuch powstania 1863 roku uznał za fakt  „kłopotliwy   ‘. Dopiero "głowa miasta wyperswadował" werbownikom,  że kleryk po skończeniu seminarium jako kapelan Ojczyźnie wysługiwać się będzie".

Jesienią 1863 roku Czerwiński kontynuował naukę w warszawskiej Akademii Duchownej, która przeżywała właśnie okres rozkwitu. Nowy rektor znacznie podniósł poziom dydaktyczny, w ramach zajęć wykładali tam słynni profesorowie, kaznodzieje, polemiści i bibliści, a gdy były wolne godziny,  organizowano dodatkowe konferencje i odczyty naukowe. Uczelnia  odznaczała się wtedy profilem bardziej świeckim niż religijnym. Czerwiński był słuchaczem Akademii aż do jej zamknięcia w 1867 roku i uzyskał tytuł kandydata świętej teologii.

PRACA NAUCZYCIELA W KIELECKIM GIMNAZJUM. Po ukończeniu studiów  Czerwiński otrzymał święcenia kapłańskie i podjął posadę nauczyciela religii i moralności w Gimnazjum Męskim w Kielcach. To była funkcja zgodna z jego powołaniem i zainteresowaniami, jednak osiąganie sukcesów w pracy pedagogicznej z myślącą częścią młodzieży  utrudniały mu konserwatywne poglądy, brak tolerancji dla odmiennych punktów widzenia, a także manifestowanie niechęci do tych, którzy wnosili w życie szkoły i miasta ożywczego ducha.

O Antonim Bemie, nauczycielu bardzo lubianym przez uczniów, Czerwiński napisał: "Ówcześni nasi pozytywiści i postępowcy nowe głoszący teorie, radzi byli przystać,  do jakiejś nowej wiary, (...) dawali poparcie Mariawitom, (...) a nawet  Zaraniarzom (...) lud prosty bałamucącym. (...) Miały i Kielce apostoła tych zasad, w osobie nauczyciela gimnazjum i gdzieindziej, p. Antoniego Bema, który własną córkę od lat najmłodszych pasł niewiarą, a żonie robił przykrości za jej zwykłą religijność. (...) Choć był literatem nowomodnym i znawcą naszej literatury, [...] dla swego zdeprawowanego charakteru nie miał wielkiego zgubnego wpływu na młodzież!". 

Innemu ulubieńcowi młodzieży, Tomaszowi Siemiradzkiemu, dostało się jeszcze bardziej: był "za pan brat z młodzieżą raczej niż z kolegami,  bez względu na narodowość i wyznanie, a jak na nich wpływał i psuł ich pod względem peda­gogicznym i społecznym, tego sam doświadczył.(...) Podczas tych studiów za granicą p. Tomasz ubocznie wąchał się z socjali­stami i Międzynarodówką, dla dobra i pożytku, jak sądził, kochanej Ojczyzny! Wywęszyła to tajna policja rosyjska! Toteż gdy w lat parę powracał, żeby objąć przygotowaną już dla niego katedrę prawa w Uniwersytecie Kazańskim, aresztowano go na granicy i, na zasadzie papierów przy nim znalezionych, zamiast na katedrze profesorskiej znalazł się w celkowym więzieniu w Peters­burgu. [...] Autor porozbiorowych dziejów Polski, wszechstronnej lecz bez religijnej nauki, zwichnięty człowiek, orzeł o złamanych skrzydłach!" Ksiądz prefekt był bardzo krytyczny w ocenie młodej kadry pedagogicznej, ale potrafił też zauważyć to, co pozytywne. Na kartach Pamiętnika sprawiedliwie przyznał, że Bem i Siemiradzki należeli do bardzo zdolnych nauczycieli. 

Czerwiński stosował w swojej pracy anachroniczne metody pedagogiczne. Na jednej z lekcji omawiał  sekty XIX wieku,  do których zaliczał m.in. towianizm.  Uczeń,  Józefat Andrzejowski, zarzucił księdzu prefektowi, że  fałszywy obraz mistrza Towiańskiego przedstawia. W odpowiedzi usłyszał:  "obowiązkiem ucznia na lekcji jest słuchać,  czego uczą go mający prawo i obowiązek, a nie wygłaszać swego lub cudzego widzimisię, w zakresie  szkolnych przedmiotów!". Gdy chłopak burczał jeszcze coś pod nosem, dostał polecenie opuszczenia sali. Andrzejowski  bronił niezłomnie swoich poglądów także na egzaminie, przez co musiał się pożegnać z patentem. To wydarzenie nie złamało, na szczęście,  życia młodemu buntownikowi - w 80-tą rocznicę jego urodzin, a 60-tą podjęcia prac społecznych i oświatowych,  tak o nim pisano:  "Józefat Andrzejowski, to postać jasna i czysta,  dla której wszyscy, którzy mieli sposobność ją poznać, żywią szacunek i cześć".  

Postępowa część młodzieży nie zgadzała się z niektórymi poglądami czy metodami pracy Czerwińskiego. Stefan Żeromski w swoim dzienniku zanotował: "To jest moja odpowiedź księdzu prefektowi na jego dzisiejsze potępienie republikanizmu. Zadrapał mię swym ortodoksyjno-arystokratycznym pazu­rem boleśnie. Ja, jak Heine, mam dwie namiętności: namiętność do pięknych kobiet i do rewolucji francuskiej, a ten nasz „kałdun” wywiódł logiczne swe tezy o monarchii i potępiał jedną z moich namiętności. Za to drapanie mię — ma moją odpowiedź Tym wierszem będę drapał wszystkich kałdunów, gdy mi który, jak ten dziś, dokuczy do żywego.", a po kilku dniach wylała się na karty dziennika kolejna fala goryczy: "Lekcje religii wprowadzają mię we wściekłość. Kanonik rysuje zaburzenia we Włoszech z czasów Garibaldiego. Świętą postać Mazziniego obrzucił błotem. Nie! nie zejdziem się już nigdy z czarnymi aniołami. Nienawidzę księży! Ranią mię najboleśniej. Te jezuickie kruczki, to cofanie się i rzucanie naprzód, te wybiegi na pole logiki, filozofii — są mi wstrętne. Ukrywają fałsz i niskie cele."  Żeromski pisząc te słowa nie przypuszczał, że kiedyś doceni fakt, że ksiądz prefekt stanął na jego drodze.

Można było nie zgadzać się z niektórymi poglądami i metodami pracy Czerwińskiego, ale większość działań była jednak odbierana z uznaniem i zjednywała mu szacunek. Na szczególny respekt ksiądz prefekt zasłużył sobie konsekwentnym oporem wobec zabiegów rusyfikacyjnych. Dzięki takiej postawie  stał się on później dla Żeromskiego prototypem księdza Wargulskiego w  "Syzyfowych pracach".  

Teodor Czewrwiński, wbrew zaleceniom władz, nakazywał uczniom modlić się po polsku,  przy każdej okazji  używał przeróżnych wykrętów, by nie mówić na lekcji w języku zaborcy. Przed władzami bronił się argumentem, że nie jest filologiem, ale nauczycielem religii i tylko w języku ojczystym może wykładać swój przedmiot w sposób pożyteczny i przystępny.  Krytycznie odniósł się do zarządzenia, by dzieci śpiewały na "galówkach" "Boże cara chrani",  chociaż w tym przypadku nie zachował się tak walecznie jak wzorowana na nim postać literacka czy chociażby ks. Mieszkowski z Pińczowa, który nakazał zamknąć chór w kościele, by nie dopuścić do wykonania carskiego hymnu,  przez co stracił probostwo. Czerwiński tłumaczył w pamiętniku, że w kieleckiej katedrze nie był  gospodarzem,  to i gospodarować, choćby chciał, nie mógł, ale tam, na szczęście, "on hymn carski (...) tylko muzyka kościelna z organem, bez śpiewu, wykonywała".  Problem z niechcianym utworem udało się rozwiązać ostatecznie biskupowi z Wrocławia, który powołał się na to, że pieśń jest używana przez wojsko przy toastach dworskich,  przez co nie wypada, by śpiewała ją  młodzież szkolna.

Czerwiński był jednym z inspiratorów i opiekunów uczniowskich kółek samokształceniowych i tajnych bibliotek, a w ramach historii kościoła  przedstawiał prawdziwy obraz historii Polski zakłamywanej w rosyjskich podręcznikach.Na egzaminach ksiądz prefekt zawsze starał się wybronić uczniów,  którzy dobrze opanowali przedmiot, ale  ich "obcinano", gdyż słabo mówili po rosyjsku.  Tłumaczył , że nie można wymagać biegłości w obcym języku od chłopców, którzy przedtem uczyli się tylko po polsku. Ksiądz Teodor często wybawiał też swoich podopiecznych z opresji, gdy ich zachowanie było chwalebne,  bo wyrażało patriotyczną postawę, ale też ryzykowne, bo narażało ich na surowe konsekwencje ze strony władz szklonych.  Kiedyś, na przykład,  biskup prawosławny dał uczniom w upominku Nowy Testament w języku cerkiewnym. Zaraz po jego wyjściu chłopcy zaczęli wyrywać z książki kartki, "aż cała została roztargana!". Jakimś cudem wieść o tym wybryku rozniosła się po szkole lotem błyskawicy.  Szykowało się niezłe trzęsienie ziemi! Ksiądz prefekt nakazał, by uczniowie pozostali w klasie w milczeniu i od kolegów prawosławnych taki sam egzemplarz zdobyli. Gdy dyrektor Hanff wezwał winowajców do siebie, ci dawali wymijające odpowiedzi  i zapewniali, że Nowy Testament w stanie nienaruszonym okazać mogą. "Jakoż przyniesiono go wkrótce" ku zdziwieniu pryncypała. Hanff w trosce o swoje stanowisko afer nie życzył sobie, toteż na sesji w tym celu zwołanej  mówiono już tylko o "ciekawym wyrywaniu sobie książeczki z rąk do rąk, żeby ją poznać co prędzej".

Tak więc, mimo różnych krytycznych ocen, Teodor Czerwiński zasłużył sobie na wdzięczność oraz szacunek  uczniów i jest wymieniany obok Bema czy Siemiradzkiego wśród najbardziej zasłużonych pedagogów gimnazjum. Wprawdzie był nauczycielem  surowym,  wymagającym,  a nawet apodyktycznym, przy tym pokaźna, barczysta postura  przydawała mu groźnego wyglądu, to jednak wszystkim jego działaniom towarzyszyła zawsze głęboka troska o dobro  powierzonych mu uczniów, a także przekonanie o konieczności ochrony takich  wartości  jak miłość do Ojczyzny, honor, godność czy poszanowanie tradycji i rodziny. Twierdził,  że szkoła narodowa i wyznaniowa to nie polityka, ale przestrzeganie prawa  rodzicielskiego  i prawa obywatelskiego opartego na prawie natury i tymi przekonaniami kierował się w swojej pedagogicznej pracy.

Stefan Żeromski, który w latach szkolnych napisał pod adresem swojego nauczyciela religii i moralności niejedno gorzkie słowo, obdarował  go po latach autorskim egzemplarzem "Puszczy jodłowej" z  dedykacją: "Czcigodnemu Księdzu Prefektowi Teodorowi Czerwińskiemu, z którego ust nie słyszałem przenigdy, przez cały ten czas pobytu w rusyfikacyjnej szkole ani jednego rosyjskiego  wyrazu, kochanemu Mistrzowi i surowemu Nauczycielowi w sprawach duszy - ten skromny upominek , jako wyraz wdzięczności przesyła, z prośbą o pamięć i modlitwę - uczeń szkoły kieleckiej Stefan Żeromski, z Warszawy 14.II.1925."

JAKO DUSZPASTERZ I KSIĄDZ EMERYT.Czerwiński swoją  postawą niejednokrotnie narażał się na szykany ze strony władz szkolnych, aż  25 października 1889 roku „sekretarz dostarczył mu przed wieczorem uwolnienie" oraz bieżącą  pensję.  Ksiądz prefekt dostał propozycję pracy w pińczowskim gimnazjum, ale stwierdził po namyśle, że musiałby służyć dwóm panom, a choć w niewoli zrodzony,  robić tego nie umie i nie chce.  Po opuszczeniu gimnazjum w  latach 1894 - 1900 był przedstawicielem diecezji w Petersburgu, gdzie w żeńskich zakładach dawał lekcje religii w języku polskim,  a następnie pełnił do emerytury  posługę kapłańską jako proboszcz w Skalbmierzu, a także w Chęcinach, gdzie ufundował kapliczkę zwieńczoną krzyżem stojącą na schodach do kościoła pw. św. Bartłomieja. U schyłku życia zamieszkał  w Domu Księży Emerytów w Kielcach, ciesząc się powszechnym szacunkiem. 

Po jego śmierci byli wychowankowie ufundowali tablicę pamiątkową,  która znajduje się w kościele Św. Trójcy w Kielcach. Widnieje na niej napis:  "Ksiądz Teodor Czerwiński, prałat protonotariusz apostolski, gorliwy kapłan, dzielny obywatel, gorący i mężny patriota. Zmarł 1 maja 1932 roku w wieku lat 91. Wdzięczni uczniowie tę pamiątkę kładą".

opracowała Jagoda Jóźwiak

ŹRÓDŁA:

Teodor Czerwiński "Pamiętnik" 

Księga Pamiątkowa Kielczan 1856 – 1904

Grażyna Gulińska „Kieleckie placówki biblioteczne od czasów popowstaniowych do 1939 roku”

https://pho.znp.edu.pl/files/2016/02/P-H-O_3-4_2013.pdf

http://www.sutw-kielce.pl/?p=3939

ZDJĘCIA:

2. ks. Teodor Czerwiński Księga Pamiątkowa Kielczan 1856  - 1904

3. Rynek w Ćmielowie http://rutkiewicz.eu/portfolio-2/

4. Budynek Gimnazjum Męskiego w Kielcach,[w]: www.dom-kielce-planty7.pl/historia-kieleckich-zydów

5.Tablica pamiątkowa poświęcona ks. T. Czerwińskiemu w Kościele św. Trójcy, fot.Andrzej Domoń

 

 

 

Galeria: